W sobotę, 29 września 2012 roku odbył się wernisaż wystawy „Ludwik Sehr – malarstwo i rysunek” przygotowanej przez Muzeum w Gostyniu. Na ekspozycji czynnej do 20 października 2012 roku zobaczyć można kilkadziesiąt prac gostyńskiego artysty malarza, pochodzących ze zbiorów Muzeum oraz udostępnionych przez Janinę Biskupską i Zbigniewa Hasińskiego. Na otwarcie wystawy przybyli m.in. Jerzy Kulak – burmistrz Gostynia, Jerzy Woźniakowski – przewodniczący Rady Miejskiej w Gostyniu, ksiądz prałat Artur Przybył, Marian Sobkowiak oraz Eweline Barsch z gronem przyjaciół skupionych wokół drezdeńskiej Frauenkirche. Gościem specjalnym była Johanna Küster – bratanica artysty. Przybyła ona do Gostynia z mężem i córką. W 2010 roku państwo Johanna i Helmut Küster przekazali do zbiorów gostyńskiego Muzeum autoportret Ludwika Sehra.
Wystąpienie Johanny Küster było głównym akcentem wernisażu. Oto obszerne fragmenty: „Gdy miałam 6, może 7 lat, mój ojciec opowiadał mi krótkie historyjki na dobranoc. Pewnego razu opowiedział mi o swoim starszym bracie Ludwiku, który już jako mały chłopiec chętnie i dużo malował. Aż wreszcie nadszedł moment, w którym Ludwik musiał zdecydować o nauce zawodu. Rodzice nie myśleli raczej o jego karierze artystycznej. „Malowanie” nie było uznawane za zawód dający jego wykonawcy szansę na to, aby zarobić na chleb. Niestety, dziś już nie pamiętam, o jakim zawodzie dla wujka Ludwika myśleli moi dziadkowie. Mogę tylko opowiedzieć pewną ciekawostkę. Otóż Ludwik został wysłany na studia do Wrocławia i do Monachium. Tutaj podążył za głosem swego serca, czyli za… malowaniem. W tajemnicy przed rodzicami uczył się na Akademii Sztuki. Jednak strasznie gryzło go sumienie. Opowiedział o swojej rozterce jednemu z wujków. Ten zaś był absolutnie przekonany o talencie swego siostrzeńca, więc postanowił pomóc Ludwikowi. Porozmawiał z jego rodzicami. Te słowa znalazły zrozumienie. Ojciec i matka wyrazili akceptację i odtąd Ludwik studiował już bez wyrzutów sumienia.
Ojciec opowiadał mi też o tym, że kilka dzieł jego brata było kiedyś wystawianych w gostyńskim ratuszu. Kiedy to było, tego mi nie powiedział, więc nie wiem, czy moim dziadkom było dane obejrzeć tę wystawę. Na pewno byliby z Ludwika dumni. W każdym razie jego młodszy brat Erik był bardzo dumny. Krótko przed moimi ósmymi urodzinami ojciec zmarł. Stąd też nie jestem w stanie opowiedzieć nic więcej o moim wujku Ludwiku. To jednak oczywiste, że na przestrzeni całego mojego życia często wspominałam ojca, a co za tym idzie także jego rodzinne miasto.
Wszystkim nam dane było przeżyć zmiany ustrojowe. Nagle można było potraktować podróż do Wielkopolski, jak każdą inną, więc postanowiliśmy odwiedzić rodzinne strony ojca. Mój mąż nawiązał kontakt telefoniczny i internetowy kontakt z pracownikami gostyńskiego magistratu. Pomocy w znalezieniu przedwojennych śladów rodziny Sehrów udzieliła nam chętnie studentka z Drezna, która odbywała w Gostyniu praktykę. I ślady znalazła. Obiecała nam niespodziankę, gdy przyjedziemy do Gostynia. I słowa dotrzymała.
Czasem zdarzają się cuda. To było 22 czerwca 2007 roku, w 49. rocznicę śmierci wujka Ludwika. W Gostyniu był spory ruch, właśnie kończył się rok szkolny. Gdy weszliśmy do ratusza, zaopiekował się nami miły człowiek. Zadeklarował, że zaprowadzi nas do Muzeum. Mieściło się ono wtedy jeszcze w małym pomieszczeniu nad biblioteką. Tam serdecznie nas powitał dyrektor Czub, położył przed nami wielką teczkę i poprosił, abyśmy ją otworzyli. Zajrzałam do środka i zobaczyłam po raz pierwszy w życiu twarz mego wujka. Podobieństwo do ojca było bardzo wyraźne. Wśród wielu rysunków znalazłam też szkic przedstawiający mego ojca podczas lektury. Mogliśmy przeglądać szkicowniki, przeczytać notatki z brulionu i z dziennika, który wujek Ludwik prowadził po polsku i po niemiecku. To, co wtedy przeżyłam, trudno mi ująć w słowa. Byłam głęboko wzruszona. Nie tylko mogliśmy te skarby obejrzeć, ale nawet sfotografować! Dziś mam te zdjęcia w albumie i gdy tylko chcę, przeglądam je sobie popijając wspaniałą herbatkę z Gostynia. To była nasza pierwsza wizyta w Gostyniu. Po niej przyszły kolejne.
Gostyński samorząd zaprosił nas na konferencję poświęconą współpracy polsko-niemieckiej. Poznaliśmy też Mariana Sobkowiaka i jego żonę Zofię. Marian pokazał nam miasto. Dzięki niemu mogliśmy też odwiedzić ogród i dom, w którym kiedyś mieszkali moi dziadkowie. Zaprowadził nas na cmentarz, na grób wujka Ludwika. Pomógł w otrzymaniu kopii dokumentów dotyczących moich przodków… Długo mogłabym tak wyliczać. Niebiosa nam go zesłały. Dzięki Marianowi Sobkowiakowi poznaliśmy współczesny Gostyń i wydaje nam się, że wiemy, jakie byłoby to uczucie, mieć w Gostyniu krewnych. Marian przedstawił nas też rodzinie państwa Hasińskich, którzy byli dla nas całkowicie obcymi ludźmi, a zaprosili nas do siebie do domu i okazale ugościli. Pokazali nam wspaniały portret ich dziadka, namalowany przez wujka Ludwika. Dzięki Marianowi wiemy co to znaczy polska gościnność. Odkąd poznaliśmy Mariana, jego żonę i rodzinę państwa Hasińskich, możemy mówić, że mamy w Gostyniu przyjaciół”.
Ludwik Sehr urodził się 7 maja 1895 roku w Gostyniu. Był synem miejscowego kupca Hermanna i Marii z domu Podlaska. Mieszkał przy dzisiejszej ulicy 1 Maja 14. Miał młodszego brata Eryka. Ojciec prowadził skład żelaza i artykułów kuchennych. Szkołę elementarną ukończył w Gostyniu. Niewiele wiadomo o jego dalszej edukacji. Brał udział w I wojnie światowej. Miał z całą pewnością ogromy talent malarski. W semestrze zimowym z 1922 roku na 1923 roku studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Później kształcił się na Akademii Drezdeńskiej. Uczelni tej jednak nie ukończył, być może ze względu na zły stan zdrowia. Był spokojny i poważny. Malował dużo. Głównie pejzaże i portrety. Pozostawił po sobie interesujące szkice z Francji i Belgii. Malował także Gostyń i okolice. Kilka jego dzieł przed wojną zdobiło gostyńskie Gimnazjum. W zbiorach Muzeum w Gostyniu znajduje się kilkaset jego prac, głównie rysunków, ale są też akwarele i prace olejne. Miał wielu oddanych przyjaciół, których obdarzał swoimi dziełami. Rodziny nie założył. Zmarł z powodu tętniaka serca 22 czerwca 1938 roku w Gostyniu. Pochowany został na miejscowym cmentarzu parafialnym.
Wystawie towarzyszy okolicznościowy informator. Wydany został w dwóch wersjach językowej – polskiej i niemieckiej. Tekst przygotował Robert Czub, a tłumaczenia dokonał Maciej Kretkowski.